Japońska prasa, powołując się na źródła w kręgach Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP) twierdzi, że Sanae Takaichi, nowa liderka rządzącej , rozważa rezygnację z wizyty w tokijskiej świątyni Yasukuni, podczas nadchodzących świąt jesieni (Aki Matsuri).
Yasukuni to prywatna świątynia, w której czci się poległych za cesarza i Japonię, w tym zbrodniarzy wojennych klasy A, jest postrzegana przez niektóre kraje azjatyckie, w tym Chiny i Koreę Południową, jako symbol japońskiego militaryzmu. W samej Japonii oczywiście sprawy są bardziej skomplikowane. Niemniej, Takaichi często odwiedzała tę shintoistyczną świątynię podczas wiosennych i jesiennych świąt oraz w rocznicę kapitulacji Japonii w II wojnie światowej, również gdy pełniła funkcje rządowe.
Tym razem jednak ma brać pod uwagę „wpływ, jaki może mieć każda wizyta przed intensywnym harmonogramem dyplomatycznym pod koniec miesiąca” oraz jak to może zaszkodzić stosunkom z Komeito, koalicjantem LDP, jeśli zostanie wybrana na premiera. Komeito już wyraziło zaniepokojenie jej wizytami w Yasukuni.
Na konferencji prasowej tuż po wyborze na przewodniczącą LDP w sobotę Takaichi nie ogłosiła jednoznacznie, czy odwiedzi Yasukuni, jeśli zastąpi ustępującego premiera Shigeru Ishibę. Stwierdziła tylko, że „podejmie odpowiednią decyzję w odpowiednim czasie, jak złożyć hołd ofiarom wojny.”
Seria szczytów związanych z Stowarzyszeniem Narodów Azji Południowo-Wschodniej rozpocznie się 26 października w Malezji, natomiast szczyty związane z Azjatyckim Forum Współpracy Gospodarczej odbędą się w Korei Południowej od 31 października. Utrzymanie dobrych relacji z Koreą Południową jest jedną najważniejszych spraw w polityce zagranicznej Tokio.
Dla wielu, całkiem słusznie moim zdaniem, kwestia nie-wizyty w Yasukuni jest testem dojrzałości politycznej Takaichi. Wybór Takaichi stworzył ogromne oczekiwania zarówno wewnątrz LDP, jak i szerzej w Japonii. Teraz Takaichi musi „dowieźć.”
No cóż, skoro Paryż był wart mszy, to premierostwo powinno być warte nie pójścia na „mszę.”
